środa, 21 stycznia 2009

Developmentaryzm krytyczny cz.2. Problem z liberalizacją ACP

Omawiając ustalenia zapisane w traktacie lizbońskim, a także główne postulaty porozumienia z Cotonou oraz cele EPAs, wskazywałam, iż w polityce rozwojowej Unii można zaobserwować wyraźną tendencję do zwiększenia liberalizacji handlu. Fakt ten budzi wiele niepokojów, m.in. obawę przed bankructwem wytwórców z krajów rozwijających się w konfrontacji z producentami wywodzących się z krajów UE. To na tym obszarze rodzi się najwięcej niedomówień, sporów i pytań. Jak przekonuje Paul Collier liberalizacja handlu z krajami najuboższymi (w tym interesujących mnie relacji UE-AKP) wcale nie musi być niebezpieczna, jeśli wypełni się określone warunki. Właściwie Collier idzie dalej. Mówiąc o potrzebie udzielenia pomocy rozwojowej, twierdzi, że musi towarzyszyć jej liberalizacja relacji handlowych. W innym przypadku sama pomoc może przyczynić się do zwiększenia ubóstwa w krajach “dolnego miliarda”. Oto jego wytłumaczenie. Pomoc – czyli kwoty pieniężne dostarczane w dolarach i euro, powinny być przeznaczane jedynie na import produktów. Jeśli rząd danego kraju zdecydowałby się przeznaczyć otrzymaną pomoc wewnątrz kraju, np. na szkolnictwo – musiałby sprzedać obcą walutę i wymienić ją na lokalny pieniądz, który ulegnie gwałtownej aprecjacji. W przypadku gdy import jest zakazany, bądź też nałożone jest nań wysokie cło, popyt na obcą walutę będzie niski, zatem wartość obcej waluty mała, a i możliwość finansowania programów wewnątrz kraju odpowiednio mniejsza. Ponadto straty odczują eksporterzy, którzy ponoszą straty wraz ze wzmocnieniem się kursu waluty krajowej” (Collier, 2007, s. 162). Dodatkowa pomoc zawsze zwiększa podaż importu, dlatego dla utrzymania równowagi i ochronienia eksporterów niezbędny jest popyt na produkty importowane na zbliżonym poziomie. Można to osiągnąć właśnie poprzez liberalizację w handlu, gdzie redukcja poziomu taryf importowych może odegrać czynnik stymulujący popyt na towary zagraniczne, co pozwala zachować walutę krajową na stałym poziomie (Collier, 2007 s. 163).

Ponieważ globalizacja wywołała negatywne skutki na sytuację krajów dolnego miliarda, wg. Colliera należy zrobić wszystko, aby państwa te mogły w końcu odnieść wymierne korzyści z procesu globalizacji. Niezbędny jest do tego trwały i stabilny rozwój gospodarek, którego podstawą może być dywersyfikacja eksportu19 krajów najuboższych, szczególnie gdy sukcesy odnoszą wielkie gospodarki Chin, Brazyli i Indii.

Ucieczka kapitału stała się łatwiejsza wraz z większą integracją rynków finansowych na świecie, a z powiększającą się luką między bogatymi-biednym regionami świata, emigracja stała się opcją bardziej atrakcyjną i realną, zważywszy na istnienie coraz większych diaspor obywateli „dolnego milarda” w krajach zachodnich, co w praktyce oznacza masowy drenaż muzgów. Dlatego kraje, którym nawet chwilowo uda się odbić od dna i zbudować podstawy wzrostu gospodarczego, nie mają dzisiaj szans na utrzymanie zwyżkowego trendu. Nie są w stanie konkurować z krajami, którym udało się wkroczyć na ścieżkę rozwoju, nawet 20 lat temu (por. Collier, s.121). Chwilowy wzrost wskaźników ekonomicznych, nie jest bowiem w stanie zapewnić długofalowego rozwoju społecznego (po. Gonzales). Dlatego kluczowym krokiem na drodze do dywersyfikacji eksportu w krajach “dolnego miliarda” jest ochrona przed Azją. Kraje najbiedniejsze zamiast skupiać się na eksporcie swoich najcenniejszych zasobów naturalnych, powinny, śladami Azji zacząć eksportować produkty i usługi produkowane i przetwarzane na miejscu. Oznaczałoby to, ze bogate kraje płaciłyby tyle samo za te same dobra pochodzące z krajów najsłabiej rozwiniętych co i z Azji. Preferencyjne traktowanie tych drugich względem Azji, jest wg Colliera nie tylko pożądane ale konieczne (ibidem, s. 167). I nie oznacza to wcale nakładania na kraje rozwijającej się Azji dodatkowych taryf celnych, lecz o ich likwidacje w stosunku do tych samych produktów pochodzących z krajów „dolnego miliarda” (ibidem).

Choć takie rozwiązanie wydaje się kontrowersyjne, Collier nie tylko twierdzi, że jest ono niezbędne, ale moralnie słuszne i podaje przykłady stosowania już podobnych praktyk. Należą do nich m.in. unijna inicjatywa Everything But Arms (EBA)20, amerykański US African Growth and Opportunity Avt (AGOA) czy obietnica rządów najbogatszych krajów OECD z na otworzenie swoich rynków dla LDCs (Singapur, Grudzień 2005). Regulacja "EBA (Everything But Arms) Regulation” została przyjęta przez Radę w lutym 2001 (Regulation (EC) 416/2001), a następnie inkorporowana do systemu preferencji handlowych GSP (General System of Preferences), gwarantując bezcłowy i nielimitowany dostęp na import wszystkich produktów z krajów LDC, z pominięciem broni i uzbrojenia. I choć inicjatywy te są z założenia dobre, to zawodzą przy ich egzekucji (...).

Przywołując stanowisko Paula Colliera, pragnęłam nie tylko zaprezentować jego, jak uważam ciekawe i ważne stanowisko w dyskursie rozwojowym, ale przede wszystkim starałam się wykorzystać jego spostrzeżenia, analizując politykę rozwojową Unii. Collier uważa liberalizację handlu za niezbędną w celu włączenia krajów dolnego miliarda do gospodarki światowej. Jak pisałam wcześniej UE w tekście porozumienia z Cotonou oraz w zapisach traktatu lizbońskiego, zdecydowanie obrała kurs na liberalizacje tychże relacji. Naiwne byłoby jednak wnioskować z tego, że kurs został wybrany poprawnie. Bo przecież Collier mówi o ochronie rynków krajów z zapadającymi się gospodarkami przed konkurencją z innymi rozwijającymi się krajami, a decyzje w tej sprawie mogą zapaść tylko wewnątrz WTO, a w tym względzie Unia nie wykazuje zbyt dużej aktywności. Ponadto naciski UE na liberalizację rynków dóbr i usług w krajach AKP i włączenie do negocjacji tzw. „kwestii Singapurskich” zakończyły się relatywnym fiaskiem negocjacji umów o EPA. Jak do tej pory jedyne grupowe porozumienie zostało podpisane z grupą Cariforum (w październiku 2008) natomiast z resztą państw podpisano porozumienia przejściowe. Tym samym, wyraźnie została w ten sposób złamana jedna z dwóch zasad leżących u podstaw Cotonou: idea integracji regionalnej krajów AKP.

Post-developentaryzm a polityka rozwojowa UE

+ 3. Post-developmentaryzm (Esteva, Escobar)

W tym miejscu zaprezentuję najbardziej krytyczne podejście do kwestii rozwoju (developemtaryzmu), zwane pod nazwą teorii post-rozwojowej. Choć jest to w pewnym sensie hiperbola dotychczasowych krytyk, uważam ją za interesującą próbę spojrzenia na działalność różnych instytucji, organizacji, jak UE, zwłaszcza w kontekście powracających zarzutów o stosowanie neokolonialnych praktyk.

Jak w obrębie każdej teorii, także w post-developmentyzmie można wyróżnić mniej lub bardziej radykalne i stanowcze prądy. Nie poświęcając zbyt wiele miejsca na prezentację niuansów, przedstawię pokrótce podstawowe założenia teorii post-rozwojowej.

Teoria postrozwoju (zamiennie - post-rozwojowa) skupia się przede wszystkim na krytyce tzw. dyskursu rozwojowego (development discourse). Rozwój postrzegany jest tu jako koncept wedle którego przebiegać ma organizacja światowego ładu, który pojawił się po zakończeniu drugiej wojny światowej. Choć samo pojęcie - rozwój rozumiany jak progress, w polityce pojawiało się od czasów rewolucji przemysłowej, to wg teoretyków post-rozwoju, po II Wojnie Światowej znacznie to poszerzyło swoją konotację. Przełom lat 40/50ych ubiegłego stulecia to okres pojawienia się owego dyskursu rozwojowego, w którym Zachód (ale także Wschód - okres wzmagającej potęgi ZSRR), zaznaczając swoją dominującą pozycję w świecie, utożsamiał siebie z rozwojem, awansem cywilizacjnym (developed, advanced countries,), oraz zdefiniował „resztę” świata jako niedorozwiniętą (underdeveloped). To właśnie w czasie załamywania się systemu kolonialnego, zmian trendów demograficznych oraz dojrzałego komunizmu pojawiło się pojęcie Trzeci Świat (por. Escobar, 1985, s.429). Krytycy, jako kluczowy dla dyskursu rozwojowego punkt wskazują przemówienie prezydenta USA – Harrego Trumana z 20 stycznia 1949 roku (przytoczę je w oryginale).

„We must embark on a bold New program for making the benefits of our scientific advances and industrial progress available for the improvement and growth of underdeveloped areas. The old imperialism – exploitation for foreign profit – has no place in our plans. What we envisage is a program of development based on the concepts of democratic fair dealing” (w: Esteva, 1992, s. 6).

Esteva jak i inni krytycy twierdzą, że wraz ze samo-zdefiniowaniem się Zachodu (cywilizacji euroatantyckiej) jako rozwiniętęgo, automatycznie nastąpiła definicja niedorozwoju. Regionami niedorozwiniętymi stały się bowiem te, nie należące do kręgu mocarstw i zwycięzców II wojny Światowej. Nagle naznaczona została linia demarkacyjna - pomiędzy światem zaawansowanym i prymitywnym. Światem, gdzie dwa miliardy ludzi zostało uznanych za niedorozwiniętych, na których nałożona została stygma, którą zmazać mógł tylko rozwój – rozumiany jako konieczność w ucieczce od uwłaczającego stanu prymitywizmu i niedorozwinięcia (por. Esteva, 1992 s. 7; Sachs, 1992, s. 2). Zdefiniowanie i zaznaczenie na mapie świata obszarów niedorozwiniętych stało się także usprawiedliwieniem interwencjonizmu Północy w sprawy Południa23. Interwencjonizm ten widoczny po dziś dzień, nazywany partnerstwem, w praktyce łudząco przypomina charakterystyczną dla kolonializmu dominację. Zatem dyskurs partnerstwa, który z zasady konotuje równość relacji, pozostaje jedynie zawaluowaną formułą, służącą do realizacji partykularnych celów silniejszego interlokutora. Mając do czynienia z tak złożoną formą organizacyjną jaką jest UE trudno jednoznacznie zidentyfikować obszar w którym rodzi się dyskurs dominujący

Esteva twierdzi, że największym osiągnięciem dyskursu rozwojowego było przekonanie mieszkańców krajów Trzeciego Świata o ich własnym niedorozwoju, co doprowadziło do podważenia ich własnej kultury i wartości przez nią wyznaczanych oraz przyjęcia obcych zasad i dążeń, których najbardziej pożądanym celem stał się rozwój właśnie (Esteva, 1992, s.9). Implementacja polityki rozwojowej w krajach Trzeciego Świata doprowadziła do rozprzestrzenienia, legitymizacji nowego typu wiedzy i władzy, które zapewnić miały zgodę tamtejszych ludzi, na przyjęcie wzorców kulturowych i ekonomicznych zachowań prezentowanych przez „American way of life”. Progresywna absorpcja tego modelu życia przez Trzeci Świat, zarówno w ekonomicznym jak i społeczno- kulturowym wymiarze, miała wg teoretyków post-developmentyzmu, stać się coraz bardziej istotnym elementem procesu eksploatacji i dominacji (por. Escobar, 1985, s. 382).

Arturo Escobar wymienia dwa najważniejsze dyskursy, wedle których kraje rozwinięte zdołały narzucić i utrzymać swoją dominację nad Trzecim Światem. Pierwszy z nich, związany jest z całym aparatem biurokratycznym i pro-rozwojowym establishmentem, do którego należą, m.in. Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, czy lokalne agencje rozwojowe. Drugi dyskurs skupia się na strategii penetracji i kontroli Trzeciego Świata poprzez techniki komunikacji i informacji, szczególnie zaś przez mass-media, telewizję i kino komercyjne (por. Escobar, 1985, s. 385).

Powołując się na Foucault i jego koncepcję produkcji dyskursu, Escobar przeprowadza radykalną reinterpretację rozwoju rozumianego zarówno jako teoria i praktyka. Zasadnicze punkty tej interpretacji przebiegają następująco. Bez potraktowania „developmentyzmu” jako dyskurs, nie będziemy w stanie zrozumieć systematyki procesu dzięki któremu Zachód był i jest w stanie zarządzać, kontrolować, a także politycznie, ekonomicznie, społecznie i kulturowo kreować Trzeci Świat. Rozwój interpretowany jest tutaj nie w kontekście wiedzy naukowej dążącej w osiągnięcia obiektywnego progressu, ewolucji z jednego do drugiego poziomu, lecz jako seria politycznych strategii mających na celu ukształtowanie rzeczywistości (ibidem, 384). Poniżej przywołam za Escobar’em trzy główne czynniki, jakimi będę posługiwała się w analizie rozwoju jako dyskursu: czynniki historyczne narodzin dyskursu, strukturę dyskursu oraz relację władzy i wiedzy i ich wpływ na rozprzestrzenienie dyskursu (ibidem).

1.Uwarunkowania historyczne

Zainteresowanie Europy i Ameryki Północnej terytoriami Azji Afryki i Ameryki Łacińskiej jako obszarami wymagającymi reakcji na ich sytuację, nazwaną potem stanem niedorozwinięcia, nastąpiło w latach 1945-1955, w czasie powojennych transformacji. Pierwsze konkretne programy formułujące obszerne projekty rozwojowe, zostały sporządzone wraz z wysłaniem do Trzeciego Świata, pierwszych „misji” eksperckich, przez Międzynarodowy Bank Rekonstrukcji i Rozwoju (Bank Światowy), na przełomie lat 40ych i 50ych ubiegłego stulecia. Był to okres nadchodzącego rozpadu systemu kolonialnego w Afryce i Azji, sukcesywnego marszu komunistów chińskich po władzę, początku zimnej wojny, postępującej integracji europejskiej, a także ważnych zmian w strukturze produkcji, które musiały zostać dostosowane do wymogów akumulacji w systemie kapitalistycznym. W systemie w którym kraje Trzeciego Świata zająć miały ważną pozycję (por. Escobar, 1985, s. 385).

Na ten czas wierzono, że zaplecze finansowo-techniczne krajów rozwiniętych zapewni bezpieczny rozwój pozostałych regionów. Także i przeszłość tych krajów (sukces Planu Marshalla) pozwolił wnioskować, że jedynie kwestią czasu jest kiedy Trzeci Świat dogoni Pierwszy. Międzynarodowe organizacje zostały powołane do życia, opracowano nowe schematy ekonomiczne, pozostało tylko zaadoptować odpowiednią strategię, by zapewnić progress. Powszechna szczęśliwość miała być jednak osiągnięta na drodze zgody na głęboki interwencjonizm. Wraz z humanitarną troską i optymistyczną wiarą w nowe strategie wzrostu, subtelnie pojawiły się nowe formy władzy i kontroli. Kraje ubogie stały się odbiorcą najróżniejszych programów implementowanych przez rozmaite agencje pomocowe z USA, Europy, międzynarodowe organizacje, centra uniwersyteckie i instytucje finansowe. Dyskurs rozwoju wraz z polityką rozwojową skierowaną do regionów ubogich, miał wg jego krytyków, służyć przede wszystkim rozprzestrzenieniu kapitalizmu, a nowo wyłaniające się państwa miały stać się rezerwuarem surowców naturalnych, rynkiem zbytu, odbiorcą zaawansowanych programów modernizacyjnych czy po prostu pożyczkobiorcami (por. Escobar, 1985, s.380-381, Escobar, 1988, s.: 429-432). Kraje Południa pozbawione zostały zatem autonomii w sprawach wewnętrznej polityki gospodarczej i zmuszone (w zamian za otrzymaną pomoc) do przyjęcia gotowych recept i schematów zarządzania. Jak podkreślają liczni krytycy porozumień handlowych pomiędzy AKP- UE, sytuacja ta powtarza się dzisiaj wraz z negocjacją EPAs.

2. Struktura dyskursu

Elementy które zostały objęte przez dyskurs rozwoju były niezwykle kompleksowe i zróżnicowane, zawierając aspekty ekonomiczne, społeczne, polityczne na wszystkich poziomach: narodowym, regionalnym, lokalnym, miejskim, wiejskim. Jednak rozwój, jak pisze Escobar, nie był konsekwencją stopniowego opracowania tychże elementów, lecz rezultatem establishmentu i systematyzacji zbioru relacji między tymi elementami, instytucji i praktyk określonego typu organizacji. Podstawowa organizacja dyskursu –relacje pomiędzy kluczowymi zmiennymi ekonomicznymi, technologią i instytucjami, pozostały niemal niezmienne od momentu swojego ukonstytuowania w latach 1945-1955 (Escobar, 1985, s. 386-7).

3.Rozprzestrzenienie dyskursu

Dyskurs rozwoju umożliwił powstanie niezliczonej liczby praktyk poprzez które nowe mechanizmy kontroli i nowe formy władzy i wiedzy zostały rozmieszczone w krajach Trzeciego Świta. Escobar wymienia trzy główne strategie sukcesu tegoż dyskursu:

1. Stopniowa inkorporacja problemów do dyskursu rozwoju (raz zdefiniowany problem, jak np. niedorozwinięci, niedożywienie, analfabetyzm wymagał dalszych obserwacji, wskaźników analiz i reform. Taki anatomiczny przegląd Trzeciego Świata miał na celu nie tyle wyjaśnić owe problemy i odnaleźć możliwe rozwiązania, co sporządzić przejrzystą rzeczywistość która miała być poddana specyficznemu traktowaniu. Ta strategia stworzyła pole interwencji władzy.
2. Profesjonalizacja/technicyzacja – to pojęcie odnoszące się do zbioru technik i praktyk poprzez które tworzenie, rozprzestrzenianie i uprawomacniane wiedzy jest organizowane, zarządzane i kontrolowane (por. Esteva, 1998, s. 430). Profesjonalizacja rozwoju pozwoliła sztabom ekspertów przesunąć zgoła polityczne problemy w bardziej neutralną przestrzeń nauki i techniki. Ta strategia miała na celu sformułowanie obszaru kontroli wiedzy, poprzez którą „prawda” (i władza) byłyby produkowane. Ten proces nazywany ekonomizacją życia był ściśle powiązany z rozwojem kapitalizmu i wprowadzeniem nowych form dyscypliny i kontroli (por. Escobar,1995, s. 388, Rahmena, 1997, s. 118- 120).

3. Instytucjonalizacja rozwoju dokonała się poprzez stworzenie całego aparatu biurokratycznego oraz sieci instytucji na różnym poziomie (od lokalnego do międzynarodowego) które zajęły się implementacją rozwoju. Rezultatem tej strategii stało się rozproszenie lokalnych centrów wiedzy i władzy.

Przedstawiciele nurtu post-development theory, zgodnie konkludują, że choć wiara w nieograniczony rozwój* nie była w stanie rozwiązać problemów z którymi borykają się najbiedniejsze regiony świata, to jednak osiągnął sukces w sferze penetracji, kontroli zarządzania Trzecim Światem. (por. Escobar, 1995, s. 388; Esteva, 1992, s. 10; Rahnema, 1997, s. 116-120; Sachs, 1992, s.:3-5). Jak pisze Escobar, można powiedzieć, że dyskurs rozwoju osiągnął sukces także poprzez stworzenie takiego rodzaju niedorozwoju, którym, jak dotąd, udawało się politycznie i ekonomicznie zarządzać (por. Escobar, 1995, s. 388).

Tak zwany Trzeci Świat został zatem nie tylko sztucznie wykreowany, ale przede wszystkim zmieniony od środka poprzez polityczny i ekonomiczny wpływ międzynarodowych agencji, które poprzez implementację programów modernizacyjnych rozpropagowały ekonomicznie-racjonalny model życia, oraz przeorientowały cele i wartości tamtejszych społeczności (por. Emanuel N’Dione, s. 367). Taka sytuacja jest efektem dominacji jednego z porządków logicznych nad drugim. Jeśli jeszcze działania silniejszego aktora motywowane są faktyczną chęcią pomocy, jesteśmy skłonni tolerować wiele skutków ubocznych jego akcji. Jeśli natomiast podyktowane są chęcią zysku – skojarzenia z kolonialną eksploatacją regionów podbitych są nieuchronne. Niestety, Lightfoot i Burchell w stadium na temat unijnego stanowiska podczas Światowego Szczytu na rzecz Zrównoważonego Rozwoju (Johannesburg, 2002), zauważyli, że korporacyjne i handlowe interesy wewnątrz UE udaremniają uczynienie z idei zrównoważonego wzrostu (i wynikającej z niej spójności polityki rozwojowej) wartości centralnej. Sprzeczności w tym względzie ujawniają się na poziomie choćby DG ds. Handlu, który kieruje się jedynie zasadami liberalizmu rynkowego, czy DG ds. Rolnictwa, którego polityka nie ma nic wspólnego z idea sustainability (por. Storey, 2005; za: (Lightfoot and Burchell, 2005: 83).

W tym sensie ambiwalentne mogą wydać się konsekwentne dążenia przedstawicieli Północy do przekonania o potrzebie „włączenia się” Południa w proces globalizacji światowej gospodarki. Włączenia, które (w kontekście negocjowanych EPAs) w pełni ma dokonać się pod parasolem ochronnym zorientowanej pro-rozwojowo Unii Europejskiej. Liczne NGOs są jednak sceptyczne w przypisywaniu UE etycznych motywacji. Świadczą o tym rzadko przywoływane fakty. Przykładowo w 2002 roku podczas negocjacji w sprawie GATS, UE wystosowała prośbę o otwarcie poszczególnych rynków sektorowych na konkurencję firm z UE, do rządów 109 krajów. Owe prośby w większości inicjowane były przez ESF -Europejskie Forum Usług, będące grupą biznesowego lobby (por. Storey, 200; za: Corporate Europe Observatory, 2003). Choć informacje te nie zostały upublicznione, to z dokumentów uzyskanych przez World Development Movement (WDM, 2003) wynika, iż pośród owych 109 krajów, znajdowały się te, należące do grupy LDCs, w których przeważają mechanizmy pozarynkowe, niekorzystne dla potencjalnych eksporterów z UE, preferujące m.in. wytwórców lokalnych (por. Storey, 2005; za: WDM, 2003: 2). Jak informuje Światowy Ruch na rzecz Rozwoju, podczas spotkania WTO w Hong Kongu, UE dążyła do zobowiązania się krajów rozwijających się do liberalizacji 93 ze 163 podsektorów wewnątrz GATS (WDM, 2005). Czyni to działania UE co najmniej kontrowersyjnymi i nie pozwala porzucić pytania o tzw. drugie dno, sens i pobudki dla którego powstał dyskurs rozwojowy.

Inną kwestią pozostaje pytanie czy aby liczne programy rozwojowe mające miejsce zarówno na Północy, ale przede wszystkim na Południu nie przyczyniają się do podtrzymywania dominacji regionów bogatych także w sensie symbolicznym? O ile kampanie edukacyjne w krajach członkowskich UE poszerzają świadomość o biedzie na Południu i przez to mogą zwiększyć społeczną akceptację na wzrost udzielanej pomocy, istnieje obawa, że ich odpowiedniki w krajach Południa (wolontariaty, szkolenia kadr, doractwo) będą podtrzymywały relacje podporządkowania, w której jeden z aktorów dyktuje los drugiemu?

środa, 7 stycznia 2009

Developmentaryzm krytyczny cz.1

Developmentaryzm krytyczny

Polityka rozwojowa UE wpisuje się w szerszy kontekst relacji Północ-Południe, gdzie Wspólnota jako jeden z kluczowych aktorów na scenie światowej, aktywnie wpływa na kształt owych zależności. Jak wcześniej wykazałam, w ramach polityki rozwojowej UE podtrzymuje od początku swojego istnienia szczególne relacje z regionem AKP, w którym większość państw należy do grupy najmniej rozwiniętych.
Choć w skali globalnej ostatnie ćwierćwiecze odznaczyło się sukcesywną redukcją ubóstwa na świecie, odwrotna tendencja zanotowana została na kontynencie Afryki i pewnych rejonach Azji Centralnej i kilku innych miejscach, które razem stanowią 58 krajów zamieszkanych przez miliard ludzi . Ponieważ napotykane tam trudności geopolityczne, różnią się od tych pojawiających się gdzie indziej (trudne warunki klimatyczne plus tzw. pułapki, o czym dalej), wymagają one także opracowania innych strategii wyjścia z kryzysu. Paul Collier w swojej książce The Bottom Billion prezentuje syntetyczne i kompleksowe podejście do aktualnej kondycji krajów Trzeciego Świata. Uważa on, że kluczową kwestią w debacie na temat pomocy udzielanej krajom rozwijającym się jest zidentyfikowanie tych, w których rzeczywiście następują znamiona rozwoju (państwa wschodzące) i tych, którym grozi faktyczny regress. Te drugie, nazywa on krajami „dolnego miliarda” właśnie (the bottom billion), gdyż są to regiony zamieszkane przez około 1/6 populacji Ziemi (por. Collier, 2007, s. 10). Collier, jak wielu alterglobalistów, twierdzi, że globalizacja pogorszyła sytuację krajów najbiedniejszych, tłumacząc przy tym powody, z jakich utknęły one w biedzie. Ma to związek z ich specyficznym położeniem, które generuje tzw. pułapki. A należą do nich:
• Pułapka konfliktów- wojny domowe, przewroty wojskowe, które uniemożliwiają zarządzanie krajem i zapewnienie niezbędnej dla rozwoju stabilizacji.
• Pułapka zasobów naturalnych- nadmierna zależność od bogactw naturalnych, która hamuje rozwój innych gałęzi gospodarki i prowadzi do nieudolnego zarządzania, nadużyć i w konsekwencji rebelii.
• Pułapka złego sąsiedztwa i braku dostępu do morza- biedne kraje śródlądowe z równie ubogimi lub pogrążonymi w konflikcie sąsiadami nie mają szans „przebić się” do światowej gospodarki i pozostają odcięte od udziału w światowej wymanie.
• Nieudolne zarządzanie i zła polityka w niewielkim kraju potrafią niszczyć gospodarkę w bardzo krótkim czasie (por, Collier, 2002, s.:2-4)